niedziela, 3 lipca 2011

Nocny post

Jedne z najciekawszych postów jakie do tej pory napisałem zostały stworzone późną nocą. Podczas studiów mój tryb życia był inny od obecnego i często zdarzało mi się wracać do domu, siadać przed komputerem, i pisać, w środku nocy oczywiście. Mam wrażenie, że wszystkie te wpisy były bardzo szczere i sensowne. Zobaczymy jak pójdzie z tym...

Dzisiejszego popołudnia miałem okazję uczestniczyć w festiwalu kultury żydowskiej, który odbył się, jak co roku, na krakowskim Kazimierzu. Z niewyjaśnionych przyczyn lubię słuchać żydowskiej muzyki, choć do innych aspektów tejże kultury nie podchodzę już tak entuzjastycznie. Wieczór rozpoczął się od oglądania festiwalu... w Internecie! Oj śmiechu było co nie miara. Wyglądało to bardzo swojsko i amatorsko, jednak było niezwykle autentyczne (i te białe włosy przez wiatr rozrzucone, niczym łany zboża w sierpniową noc drżące...). Gdy już ruszyliśmy swoje zacne dupska na miasto okazało się, że jest łokropnie zimno jak na początek lata. No cóż, trzeba być twardym i zacisnąć zęby. Żadnego narzekania!

Spodziewałem się, że na ulicy Szerokiej będzie taki tłum, że mogą być problemy z zobaczeniem sceny. Na szczęście było inaczej, i bez większych problemów mogliśmy podejść bliżej. Jedną z gwiazd wieczoru był zespół Abraham Incorporated z Nowego Yorku. Dawno nie czułem takiej pozytywnej energii! Ludzie bawili się przy ogródkach, barach, płotach, bramach i na placach czyli dosłownie wszędzie. Nikt się nie krępuje, każdy robi to co lubi! Oby więcej takich zespołów. Dla zainteresowanych poniżej próbka umiejętności nowojorczyków.



Zaraz po zakończeniu tego koncertu, a przed rozpoczęciem kolejnego, tuż obok mnie zaczęła się organizować spora grupa młodych ludzi (wyglądali na wycieczkę z Izraela). Z uśmiechem na ustach chwycili się pod ramiona, uformowali szerokie koło i zaczęli tańczyć oraz wspólnie śpiewać. Było to niezwykle spontaniczne i bardzo prawdziwe, a ja po raz kolejny poczułem się jakbym miał 16 lat... Z minuty na minutę grupa rosła w siłę, a w momencie gdy rozpoczął się kolejny koncert zabawa zmieniła formę z zespołowej na bardziej indywidualną, co w dużym skrócie znaczy, że dzieciaki wpadły w szał i tańczyły jak poparzone. Po krótkiej chwili zmyliśmy się w celu sprawdzenia czy istnieje szansa dopchania się do zapiekanek u Endziora...

Nic ciekawego się potem nie zdarzyło, i takim sposobem piszę kolejnego posta...

Zastanawiam się czy warto rozbudować tę notkę o własne przemyślenia i takie tak pierdoły. Pomimo, że moje życie bardzo powoli zaczyna wracać na dobry tor (ociężale jak lokomotywa ale ważne, że do przodu) to wciąż jest sporo spraw niewyjaśnionych i trudnych. Daruję sobie (a raczej Wam) tym razem i postaram się napisać coś więcej w niedalekiej przyszłości. Niestety mój blog ma tę wadę, że jest publiczny i pewnych spraw nie mogę poruszyć w detalach więc jak zwykle będzie niejasno i ogólnikowo. Ale jak ktoś wie to zrozumie ;)

καληνύχτα :)

2 komentarze:

  1. Bardzo w tym roku chciałem iść z Magdą ale akurat miała koncert gdzieś na śląsku. Było zimno więc nie chciało mi się samemu ruszać z domu. Miałem dzwonić po znajomych ale uznałem, że to desperackie rozwiązanie. Jednym słowem, szkoda że się nie zgadaliśmy. I tak jako substytut zaplanowaliśmy sobie nowoorleańską niedzielę na rynku. Muzyka fantastyczna ale pogoda była przeokropna. Nie dało się wytrzymać dłużej niż kilka piosenek :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Niedziela nie zachęcała do spacerów ale i tak brawo za wytrwałość :) Ja wybieram się na Szalom za rok na 100% więc możemy się umówić. Może będzie też wcześniej jakaś okazja, żeby pójść wspólnie. Trzeba było dzwonić, jak widzisz moje muzyczne zainteresowania są bardzo szerokie :)

    Btw. Jutro piwko w Andrychowie ;) Wpadajcie!

    OdpowiedzUsuń