niedziela, 23 października 2011

Chill out...

Takiego luzu czasami mi brakuję!

niedziela, 9 października 2011

Przeczytałem dwie książki

Czyli pewnie dwa razy więcej niż przeciętny Polak czyta w ciągu roku. Zaskoczę Was - nie były to jedyne książki jakie pochłonąłem tego roku ;) Przejdę jednak do sedna sprawy i opowiem o swoich wrażeniach.

Pierwszą pozycją były "Listy starego diabła do młodego" C.S. Lewisa (Link), która jak podaje Wikipedia jest od 2007 roku lekturą w szkołach średnich. Książka, jak sugeruje tytuł, ma formę listów pisanych przed starszego diabła do swojego bratanka/siostrzeńca (chyba nie było sprecyzowane) - młodszego kusiciela. W listach tych poucza on niedoświadczonego adepta sztuki kuszenia jakich metod oraz sztuczek używać, aby przeciągnąć "pacjenta", czytaj człowieka, na stronę Szatana.

Dzieło to wywołało sporo kontrowersji, szczególnie wśród władz kościoła katolickiego, gdyż dotyczy dość delikatnych i drażliwych kwestii.
Szczerze mówiąc nie rozumiem tego całego poruszenia. Owszem, autor obnaża ułomności natury ludzkiej, pewne stereotypy związane z wiarą ale w żadnym momencie nie atakuje on kościoła czy też nie daję powodów do oburzenia. Koniec końców to "Nieprzyjaciel" triumfuje ;)

Książkę bez wątpienia należy czytać powoli, i dobrze zastanawiać się nad każdym paragrafem. W przeciwnym razie czas spędzony na jej czytaniu będzie czasem straconym. Nie jestem filozofem, i chyba nie muszę, aby być w stanie docenić walory tej pozycji. Książka daje do myślenia, a to chyba najlepszy wyznacznik jej wartości :)



Następnie wpadła mi w ręce powieść Jonathana Carrolla pt. "Kraina Chichów (link). Od mojego kuzyna usłyszałem opinię, że jest to bardzo dobra książka więc tym bardziej nie mogłem się doczekać jej "skonsumowania".

Zacznę od tego, iż lubię narrację pierwszoosobową. Zdaję sobie sprawę, że nie jest to proste prowadzić książkę w ten sposób, jednak dzięki temu dużo łatwiej jestem w stanie utożsamić się z główną postacią.

Autor opowiada historię pewnego nauczyciela języka angielskiego zafascynowanego twórczością Marshalla France`a, wybitnego powieściopisarza. Największym marzeniem naszego bohatera jest napisanie jego biografii. Wraz z niedawno co poznaną kobietą o jazzowo brzmiącym imieniu Saxony, wyrusza do rodzinnego miasta swojego idola Galen, aby uzyskać zgodę jego córki na napisanie książki. Sprawy zaczynają się komplikować gdy między naszym biografem, a wyżej wspomnianą córką zaczyna iskrzyć. Tak naprawę nie chodzi tylko o iskrzenie, co o dość nietypowe zdarzenia obserwowane przez Tomasza (głównego bohatera) oraz Sax.

Mniej więcej po połowy książki czytało się fantastycznie. Zapowiadało się na naprawdę rozbudowane opowiadanie ze świetnie prowadzoną akcją. Jednak mniej więcej wtedy zorientowałem się... że do końca książki niedaleko! Jak to? Przecież on nawet połowy biografii nie napisał, a za 50 stron jest koniec?? Nagle akcja zaczęła przyspieszać, wręcz skakać. Momentami nie wiedziałem co się dzieję! Na dodatek poczułem się, jakby ostatnie rozdziały napisane były przez Stephena Kinga... O dziwo nie było to pozytywne odczucie, pomimo całej mojej sympatii dla tego pana.
Książka kończy się nagle, bez żadnego ostrzeżenia i właśnie do samego zakończenia mam największe zastrzeżenia. Nie podobało mi się, koniec kropka. Miałem wrażenie, że Carroll miał do oddania książki dosłownie godziny i pisał je na kolanach pod drzwiami wydawnictwa.

Jednak powieść jako całość muszę ocenić pozytywnie. Historia jest ciekawa, z pewnością bardzo nietypowa i opowiedziana całkiem sensownie. Wszystko trzyma się kupy (może poza końcowymi rozdziałami) i ani na chwilę nie można się nudzić. Moja ocena to takie +3/-4 (Jak zwykle niezdecydowany).

To chyba wszystko co mam do powiedzenia na temat tych dwóch książek. Mam nadzieję napisać coś więcej w najbliższym czasie i opowiedzieć o moim nowym lokum :)