czwartek, 3 września 2009

Cud nad Prądnikiem.

Ostatnio coś sporo o uzależnieniach.
Tym razem coś od czego jeszcze 10 lat temu praktycznie nikt w Polsce uzależnionym być nie mógł. Mianowicie Internet. Ka chciało, że w ostatni czwartek nasze źródełko przestało płynąć i zostaliśmy bezczelnie odcięci. Bo kto to widział, żeby biednym studentom/absolwentom Internet zabierać. Nie wiem, który sąsiad nas zablokował ale jak się dowiem to z pewnością przekona się jakim jestem gitarzystą i będzie znał wszystkie solówki Hammetta na pamięć :P

Wracając jednak do uzależnienia.
Po co ten Internet? Przecież nie żyjemy na Syberii czy w lasach amazońskich gdzie kontakt ze światem jest, delikatnie ujmując, utrudniony. Żyjemy w rozwijającym się kraju i w dodatku w XXI wieku. A tu jednak klops. Bo bez Internetu to nie wiadomo nic o transferach piłkarskich, ciężko śledzić kurs dolara i dodawać zdjęcia na naszej-klasie. Zastanawiam się jak to kiedyś było. Była telewizja, to chyba główne źródło informacji plus gazety. Maili nie było, była poczta. Gadu również. Jak ktoś miał coś ważnego do powiedzenia to dzwonił albo szedł osobiście. Trzeba było zapłacić, to szło się do banku. I był na to wszystko czas. Teraz wykonanie przelewu bankowego trwa minutę, wysłanie poczty też mniej więcej tyle. Wiadomości podane w dowolnej formie, audio/video/tekst, do wyboru do koloru. Porozmawiać możemy z każdym kto ma Internet. Mam wrażenie, że pomimo tego, że te podstawowe czynności zajmują o wiele krócej to człowiek ma mniej czasu na wszystko. Nie jestem jeszcze osobą, która na brak czasu może narzekać, ale po prostu takie mam zdanie. Za dużo spędzamy czasu na pierdołach! (teraz czekam na komentarze o tym, że sam tak robię :P )

Po kiego grzyba czytać każdego newsa na onecie czy pudelku (chyba, że się jest tak zagorzałym fanem Juventusu jak ja, wtedy cogodzinna wizyta na juvepoland.com nie jest niczym złym :P ), po co oglądać durne filmiki na youtube czy wreszcie po co przeglądać setki profili na nk? Pewne formy rozrywki odchodzą chyba w niepamięć. Nie znam dokładnych danych statystycznych, ale jestem gotów się założyć, że co raz mniej osób gra w gry planszowe. Jak je uwielbiam i wiem, że mogą dostarczyć masę zabawy. (dla tych, którzy jednak do dobrej zabawy potrzebują kilku promili we krwi polecam "Alkoholików z Catanu" :) gra jak na razie we wczesnych fazach projektowania ale możecie być pewni, że będzie to hit na miarę Monopoly ). Wystarczy się spotkać ze znajomymi, a na pewno urodzi się jakiś ciekawy pomysł. Nawet zwykła rozmowa, tylko nie przez gadu, jest lepsza od bezmyślnego klikania. Tak się chwilę zastanowiłem, że miałem w sumie pisać o uzależnieniu. Moment...tak, to jest tekst o uzależnieniu :P Myślałem, że już totalnie zboczyłem z tematu ale jest nieźle.

Najgorsze jest to, że sam jestem więźniem Internetu. Przez kilka dni byłem off-line i naprawdę momentami się nudziłem. Owszem znam inne zajęcia, czytałem książkę, grałem we wcześniej wspomniane gry planszowe, odwiedziłem znajomych, obejrzałem mecz Juve, grałem na gitarze, nawet odwiedziłem zoo. Sporo się tego nazbierało. Gdybym pracował prawdopodobnie mógłbym powiedzieć, że aktywnie (umysłowo i fizycznie) spędzałem czas. Jednak na chwilę obecną nadal jest mi mało, zawsze było ;) Teraz w końcu jest net, więc piszę o tym jak to jest jak go nie ma. Ciekawe...