wtorek, 11 stycznia 2011

Go with the flow

Nie wiem czy już o tym wspominałem ale na wszelki wypadek przypomnę - mam świetną rodzinę. Mówię całkiem poważnie ;) Nie taką, którą się spotyka jedynie na świętach, weselach i innych masowych imprezach. Nie taką, która nawet nie wie gdzie pracuję albo jakie studia ukończyłem. To rodzinka, która mnie nigdy nie nudzi i taka, na którą zawsze mogę liczyć. Na dodatek zaskakuje co krok. Takim, jakże miłym, zaskoczeniem był prezent jaki otrzymałem podczas ostatniej Wigilii. Była to książka. Ale nie jakaś tam zwyczajna książka. Nie była to też kolejna opowieść gdzie główny bohater jest elfem, czarodziejem, nekromantą czy rewolwerowcem (takie właśnie księgi zwykłem czytać). To z pozoru zwyczajna powieść napisana przez niejakiego Haruki Murakamiego, o dość śmiesznie brzmiącym tytule "The Wind-Up Bird: Chronicle", co w tłumaczeniu brzmi jeszcze zabawniej bo "Kronika ptaka nakręcacza". Głównym bohaterem jest najprzeciętniejszy z najprzeciętniejszych Japończyków, który nie odznacza się kompletnie niczym szczególnym. Od sześciu lat szczęśliwie żonaty, bezrobotny i bezdzietny człowieczek. Już pierwsze kartki powieści zaskakują i dają obietnicę niebanalnej i nieprzewidywalnej historii. Mam też wrażenie, że nie dostałem tej książki przypadkowo...

Nie chcę jednak bawić się w recenzenta, chociaż czytając powyższe kilka zdań mam wrażenie, że trochę mnie poniosło. Zamierzam nawiązać do pewnego rozdziału z tejże książki. Główny bohater wraz z żoną co miesiąc udaje się do pewnego starszego jegomościa. Chodzą tam z przymusu jaki wywarł na nich ojciec Kumiko (żony Toru), lecz jak się okazuję, mają przyjemność poznać niezwykle interesującego człowieka. Pan Honda podczas jednej z ich wizyt powiedział coś takiego: "The point is, not to resist the flow. You go up when you're supposed to go up and down when you're supposed to go down. When you're supposed to go up, find the highest tower and climb to the top. When you're supposed to go down, find the deepest well and go down to the bottom. When there's no flow, stay still. If you resist the flow, everthing dries up. If everything dries up, the world is darkness". W tłumaczeniu na polski "Chodzi o to, żeby nie opierać się prądowi (przypływowi, strumieniowi - jak wolicie :P). Idziesz w górę, kiedy powinieneś iść górę i w dół kiedy powinieneś iść w dół. Kiedy powinieneś iść w górę, znajdź najwyższą wierzę i wejdź na nią. Kiedy powinieneś iść w dół, odszukaj najgłębszą studnię i zejdź na samo dno. Kiedy nie ma ruchu, stój spokojnie. Jeśli będziesz się opierał wszystko wyschnie. Jeśli wszystko wyschnie, świat stanie się ciemnością"

Moim skromnym zdaniem są to najważniejsze słowa w tej książce.
Starałem się odnieść je do swojego życia i co ciekawe było to niezwykle proste. Przeżyłem momenty kiedy wspomnianego "prądu" nie było i stałem grzecznie w miejscu czekając na swoją chwilę. Kiedy już owa chwila nadeszła korzystałem z niej jak najmocniej do momentu kiedy wszystko odwróciło się o 180 stopni. Wtedy popełniłem jednak karygodny błąd, gdyż mocno się zaparłem i na siłę próbowałem się nie przewrócić. Zamiast delikatnie i powoli spłynąć z nurtem, ja bezskutecznie próbowałem iść do przodu. Zdaję sobie sprawę, że piszę trochę enigmatycznie i niejasno. Niech tak jednak zostanie. Tak było kiedyś, lecz pozostaje pytanie co powinienem zrobić teraz. Otóż doszedłem do wniosku, że... nic. Przeczekać, pozostać w bezruchu. Nie mówię jednak o swoistej wegetacji, lecz o niepodejmowaniu istotnych decyzji, odłożeniu ich na jakiś, bliżej nieokreślony (choć zapewne krótki), czas. Mówiąc krótko: „Go with the flow”...



Do końca książki pozostało mi jeszcze około 180 stron (z około sześciuset). Nie wiem czego się spodziewać. Nigdy nie czytałem książek Murakamiego, więc nie znam dobrze jego stylu. Pozostaje mi tylko czytać i czytać...



PS. Jak tylko skończę książkę bardzo chętnie ją komuś wypożyczę :) Są odważni ?

3 komentarze:

  1. Widzisz, i dlatego właśnie namawiałem Cię do powrotu do pisania. Temat postu, który jak widzisz pojawił się sam, jest (przynajmniej dla mnie) niezwykle interesujący. Pomijając wszelkie różnice kulturowe dzielące nas od autora książki, uchwycił on (przynajmniej dla mnie;) )sedno sprawy. Cytat, który zamieściłeś nie tylko wzbudził we mnie poważną refleksję, ale i w pewien specyficzny sposób wpisał się w ramy mojego postrzegania świata i w jakiś sposób ostudził pewne lęki i niepokoje tułające się po zakamarkach "duszy". A troszkę się tego ostatnio uzbierało. Dziękuję za to:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że mój post w pewien sposób Ci pomógł. Ja dzięki temu mam jeszcze więcej zapału do pisania kolejnych :)
    Myślę, że zaletą tego cytatu jest jego uniwersalność. Każdy jest w stanie się do niego odnieść.
    Nie rozumiem tylko tego dlaczego umieściłeś duszę w cudzysłowie ? ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bo najzwyczajniej w nią nie wierzę (a przynajmniej nie w taką, jak opisują ją doktryny religijne, bez względu na ich rodzaj), a za pomocą jej pojęcia chciałem określić zakres przestrzeni mentalnej, do której odnosiły się moje niepokoje:)

    OdpowiedzUsuń