niedziela, 1 marca 2009

Dnia pewnego jesiennego

Wczoraj napisałem wiersz. Nie myślcie, że nagle odkryłem w sobie poetę bo to nie tak.
Jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze. Tak też jest w tym wypadku. Tematem konkursu, w którym do wygrania jest 4-cyfrowa sumka, jest "laserowa korekcja wzroku" i jej wpływ na nasze życie. Rzadko biorę udział w takich konkursach dlatego postanowiłem się podzielić tym co stworzyłem. Chciałem podejść do tematu trochę nietypowo i nie pisać zwykłego opowiadania. Sami oceńcie tylko proszę pamiętajcie, że to mój pierwszy w życiu twór literacki i jego konstrukcja zajęła jedynie dwie godziny.

Enjoy:)

Dnia pewnego jesiennego, grzybobrania przyszedł czas

Wioska cała, bez wyjątku, na zawody poszła w las

Szlachta przodem wiodła prym, dumnie i z godnością wielką

Przez zarośla i gęstwinę, co dla wielu było męką

Wśród nich cudna Telimena, przyodziana w piękne szaty

Z głową w chmurach zawieszoną, śliczna niczym polne kwiaty

Towarzyszył jej Tadeusz, znany z sokolego wzroku

Który grzybów nawet szukał, kiedy było już po zmroku

Zapatrzony w Telimenę, w jej rozkosznie lśniące włosy

Swej uwagi nie śmiał zwrócić, na kwitnące obok wrzosy

Ona jednak roztargniona, oczka swe mrużyła czasem

Jakby ścieżki nie widziała, idąc tym dębowym lasem

Nieopatrznie zahaczyła swą sukienką sosny gałąź,

Gdyby nie młodzieńca pomoc, oj nieszczęście by się stało

Patrząc w oczy jej zielone, spytał czule, bez pośpiechu:

„Telimeno, moja droga, pozbawiłaś mnie oddechu

Serce moje jak szalone, biło w trosce przerażone

Nie widziałaś tych gałęzi? Były przecież obnażone.”

Rumieńcami się pokryły jej policzki, łzami oczy:

„Ach dziękuję Ci za troskę, chłopak z Ciebie jest uroczy

Już od dawna, wzrok mój stwarza niepotrzebne mi problemy

Od obrazów tych zamglonych nabawiłam się migreny

Różnych leków próbowałam, maści, kremy – nic nie działa

Powiedz, że Ty znasz osobę co by pomóc mi zechciała?”

Uśmiech naglę się pojawił na chłopaka smutnej twarzy

Wiedział on, że jest we wiosce ktoś kto pomóc się odważy

„Czemuś wcześniej nie pytała? Czemuś cicho zawsze była?

Matka moja problem miała i u niego się leczyła

Okulista się nazywa, mieszka gdzieś na skraju pola

Jakżem mógł nie zauważyć jaka ciężka jest Twa dola?”

Wnet nadzieja w sercu panny pojawiła się iskrząca:

„Czy on sprawi, że jak dawniej będę daleko widząca?”

„Swym laserem czarodziejskim on odmieni Twoje oczy

Żadna w lesie tym zaklętym gałąź Cię już nie zaskoczy

Nie trać czasu więc kochana, i czym prędzej tam się udaj

Zaraz za tym dębem w lewo, aż się skończy długi gaj”

Ucieszona jego radą wyruszyła tam niezwłocznie

Niczym młoda antylopa, biegła poprzez łąki skocznie

Gdy przybyła w sercu swoim, czuła nagłe podniecenie

Czy naprawdę moje oczy znowu będą jak marzenie?

Okulista ją przywitał i wprowadził w progi skromne

Kawą pyszną poczęstował, i o stresie dał zapomnieć

„Moja droga Telimeno, wzrok Twój wnet trza zreperować

Połóż się wygodnie tutaj, a ja zacznę korygować

Laser Ci nie zrobi krzywdy, jedna chwila, załatwione

Twoje oczy są jak nowe, niczym nowonarodzone

Przez dni kilka odpoczywaj, wzroku lepiej nie przemęczaj

Byś za tydzień widzieć mogła, jaka piękna jest tu tęcza”.

Łzy w jej oczach zabłyszczały, chciała płakać i dziękować

Nigdy w życiu nie sądziła, że ją można uratować.

Po tygodniu przyszedł znowu grzybobrania znany czas

Telimena z Tadeuszem, razem wnet skoczyli w las

Żaden grzyb się nie mógł ukryć, przed jej wzrokiem niebywałym

Wszystkie, nawet te najmniejsze, wyższość uznać jej musiały

Lecz nie tylko grzybów kręgi, widzieć mogła jak na dłoni

Gdy się chmury rozstąpiły, kiedy świat się jej odsłonił

Tadeusza piękny uśmiech, jego oczy i ramiona

Oczarował ją bezkreśnie, niczym prądem porażona

Podskoczyła krzycząc głośno: „Jam jest Tadku Twoja żona!”.

2 komentarze: