piątek, 27 lutego 2009

Koncert "Seed" w Indigo

Jest już piątek więc od poniedziałkowego koncertu minęło już kilka dni, lecz to pierwszy moment, kiedy mogę spokojnie opisać co się wtedy działo.

Dla niewtajemniczonych, "Seed" to nazwa zespołu, którego jestem dumnym członkiem:)
Gram na gitarze i staram się udawać, że śpiewam, co czasami wychodzi ale jednak częściej nie.
Wracając jednak do samego koncertu.

W klubie Indigo gramy po raz trzeci. Najwyraźniej jesteśmy tam lubiani. Miejsce bardzo przyjemne, typowa krakowska knajpa z podziemnym klimatem. Ludzie niezwykle przyjaźnie nastawieni, więc granie tam to czysta przyjemność.
Nie byliśmy jednak w 100% przygotowani do zagrania kilku kawałków, gdyż zabrakło czasu na próby (trochę z naszej winy). Pomimo tego wychodziliśmy na scenę pełni optymizmu.
Publiczność to w przeważającej większości znajomi, ale muszę przyznać, że było też kilka osób, których wcześniej na oczy nie widziałem.

Grać zaczęliśmy o 21 z minutami (trzeba dać na siebie czekać :P). Koncert planowo miał się składać z 3 części czyli mniej więcej 14 kawałków. Poniżej lista utworów, które graliśmy (mam nadzieję, że się nie pomyliłem).
  1. Godsmack "Vampires"
  2. Illusion "Nóż"
  3. Seed "Illusion"
  4. Seed "It`s yours"
  5. Creedence Clearwater Revival "Proud Mary"
  6. Seed "Bad trip" - koniec pierwszej części
  7. Metallica "Seek and Destroy"
  8. Metallica "Whiskey in the jar"
  9. Metallica "Harvester of sorrow"
  10. Stepenwolf "Born to be wild"
  11. Billy Idol "Rebel Yell"
  12. Metaliica "Suicide and redemption" - "All nightmare long" - koniec 2 części
  13. Limp Bizkit "Faith"
  14. Metallica "Master of puppets"
  15. Metallica "All nightmare long".
Nie wiem ile to dokładnie trwało, ale na pewno ponad 1,5 godziny. Niektóre utwory, wypadły lepiej inne gorzej. Z mojej strony żałuję, że po pewnym czasie siadł mi głos. Głównie ze zmęczenia, mało jadłem tego dnia. Nie było tragicznie, ale do poprawności do daleko brakowało.
Zadowolony jestem jednak szczególnie z technicznej strony koncertu. Nie ustrzegliśmy się kilku drobnych błędów, co jest przecież nieodzownym elementem rockowego koncertu ale cała reszta wyszła naprawdę dobrze. "Master of pupptes" oraz "All nightmare long" to niezwykle szybki i trudne utworu ale daliśmy radę. Smylek od grania na basie miał gigantyczne odciski :)

Z reakcji publiczności wnioskuję, że się udało więc chyba nie jest źle chociaż zawsze może być lepiej. Gramy dla przyjemności i mam nadzieję, że tak zostanie (przy najmniej ja tak chcę).
Poniżej kilka zdjęć z koncertu.




1 komentarz:

  1. Nieobecność na tym koncercie to jedna z niewielu rzeczy, których żałuję w życiu.
    Cieszę się, że jesteś zadowolony z tego koncertu w końcu to pierwszy koncert zagrany na Twojej ukochanej ESP Explorer :D.
    Uwierz, że starałem się być z wami duchem ...

    Jeśli chodzi o Twój wokal - znasz moje zdanie - dajesz radę ale są pewne granice nie do przejścia. Zawsze można się doszukiwać niedoskonałości - nieczystych dźwięków itd - ale powinieneś śpiewać dopóki się tego miło słucha - a tak na razie jest więc nie kombinuj.

    czujka !

    OdpowiedzUsuń