poniedziałek, 16 stycznia 2012

Wyznanie

Notka będzie krótka, aczkolwiek treściwa.

Mam przyjaciela.

Prawdziwego, nie z bajki (choć prawdę mówiąc czasami zachowuje się jakby regularnie odwiedzał wszystkie planety układu słonecznego).

Nie spodziewałem się, że nim będzie. Prędzej spodziewałbym się tego, że nasze drogi rozejdą się już po kilku miesiącach znajomości. W wielu kwestiach pasujemy do siebie jak pięść do oka (albo jak „świni kamizela” jak to się zwykło mawiać w moich rodzinnych stronach). Biorąc pod uwagę nasze dotychczasowe życie, ciężko jest znaleźć jakiś solidny punkt wspólny, na którym można by budować trwałą relację.
Może właśnie to różnice tak nas połączyły, trudno o jednoznaczną przyczynę.

Od pewnego czasu zastanawiałem się jak nazwać tą relację. W końcu dopuściłem możliwość przyjaźni, która dotychczas wydawała mi się czymś fikcyjnym, wręcz mitycznym. Mam jeszcze sporo do nauki jednak, podobnie jak w programie "12 kroków" dla osób uzależnionych, wykonałem pierwszy, najważniejszy krok. Przyznałem się :)


Z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że mam przyjaciela.

Zwariowanego przyjaciela :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz