Czemu Bilobil?
Bo zapomniałem o czym miałem pisać :) Dosłownie przed momentem miałem w głowie temat kolejnego posta a teraz mam pustkę. Piszę co mi przyjdzie do głowy więc wybaczcie ewentualny chaos. Dodatkowo stan upojenia alkoholowego sprawia, że moje wypowiedzi mogę być niegramatyczne i nielogiczne, dlatego sorry. Może chociaż będzie śmiesznie. Kto wie :P
Jest godzina pierwsza w nocy. Siedzę sam i zastanawiam się co by tu spłodzić. Jak wcześniej pisałem przed momentem miałem super temat, a teraz nie mam nic. Będę więc pisał co przyjdzie mi do głowy.
Zauważyłem pewną zmianę w swoim zachowaniu. Mam nadzieję, że pozytywną. Staram się być odrobinę poważniejszy. Dotychczas odbierany byłem (tak mi się przy najmniej zdaję) jak 16-latek. Nic w tym złego, ale jednak całe życie nie można być dzieckiem. Przy najmniej nie tylko dzieckiem. Zawsze będę miał coś z 16-latka i jestem z tego dumny. Radość i beztroska licealisty jest dla mnie bezcenna. Wiem jednak, że życie wymaga ode mnie czegoś więcej. Nie mogę całe życie być Maciusiem :) Trzeba czegoś więcej....
Dzisiaj zdałem sobie sprawę, że pewien etap mojego życia minął. Wiedziałem o tym od pewnego czasu, ale po raz kolejny utwierdziłem się w swoim przekonaniu. Zaczynam się głębiej zastanawiać nad motywami mojego działania. Potrafię powiedzieć dlaczego podejmuje pewne decyzję. Powoli rozumiem siebie. Podkreślam jednak, że powoli. Trzeba czasu, żeby zrozumieć co nami kieruje. Z dnia na dzień nie jesteśmy w stanie pojąć tego co nas otacza. Ale fakt, że próbuję podnosi mnie na duchu:)
Wiem!!!
Przypomniałem sobie o czym miałem pisać :D
Jednak nie jest ze mną, aż tak źle :)
Biorąc prysznic zacząłem się zastanawiać co ludzie w moim wieku robią w wolnym czasie. Powiedzmy, że chodzi o tych, którzy już pracują. Pominę motywy, które kierowały nimi przy podjęciu decyzji o rozpoczęciu kariery zawodowej. Nie interesuje mnie to. Nie chce się w to zagłębiać. Ale zastanawiam się co takie osoby robią i będą robić w wolnym czasie.
Na początku napiszę, że jestem osobą niepracującą (jeszcze) i cieszę się z obecnego stanu rzeczy. Intryguje mnie jednak jak radzą sobie osoby "czynne zawodowo". Jak wygląda ich życie prywatne. Czy mają czas na realizowanie swoich pasji? Czy takie pasie w ogóle posiadają ? Jeśli brak jest pasji to może chociaż hobby. Jeśli nie ma hobby to może zainteresowania ? Oby coś zostało...
Sam mam mnóstwo czasu na realizację swoich zainteresowań. Staram się go wykorzystać póki mogę. Nie dostałem oczywiście tego czasu w prezencie. Gdyby nie to, że uczelnia płaci mi za to, że się uczę i uprawiam sport, pewnie musiałbym poświęcić mój wolny czas na pracę zarobkową na czym ucierpiałyby moje pragnienia. Nic przecież nie ma za darmo. Skoro już mam ten czas to wykorzystuję go jak najlepiej. Ale co z ludźmi którzy tego czasu nie mają tyle co ja. Czy wykorzystują go "dobrze"? Czy robią to co lubią?
Nie jest tak, że nie wiem jak to jest wracać zmęczony po pracy. To nie tak, że jestem leniem. Jednak, zastanawiam się co młodzi ludzie robią po pracy. Czy jedyne na co ich stać to wyłożenie się przed telewizorem / komputerem i obejrzenie filmu / serialu ? Czy jedynym sposobem na spędzenie weekendu jest wycieczka krajoznawcza do centrum handlowego? Może popadam w skrajności, ale w gruncie rzeczy tak jest łatwiej pokazać mój punkt widzenia.
Co jeśli nasza praca zawodowa nie jest jednocześnie realizacją naszych marzeń, pragnień czy zainteresowań (w większości przypadków tak niestety jest)? Czy staramy się je realizować w życiu prywatnym. Bardzo prawdopodobne, że moja praca nie będzie mieć większego związku z moimi zainteresowaniami. Nigdy jednak nie pozwolę, aby stała się ważniejsza od tego czego ja chcę.
Mam jednak wrażenie, że młodzi ludzie (oczywiście nie wszyscy) w momencie gdy zaczynają zarabiać zapominają o tym co ważne. O tym co najważniejsze. O sobie. O swoich marzeniach. Rezygnują z nich na rzecz pracy. Rozumiem, że sytuacja może zmusić to harówki wymagającej wielu wyrzeczeń. Rozumiem, że są różne sytuacje. Nie chce generalizować. Piszę o tym co widzę na co dzień. Dlaczego brakuje nam sił na realizacje naszych pragnień? Dlaczego odpuszczamy? Przecież każdego z nas stać na coś więcej. Jest tyle wiedzy, którą można zdobyć. Tyle książek, które można przeczytać. Tyle miejsc do odwiedzenia. Tyle muzyki do wysłuchania. Tylu ludzi do poznania. Zamiast tego po powrocie do domu siadamy w fotelu i oglądamy "M jak Miłość" czy inny szmelc....Czy warto harować po to tylko żeby mieć lepszy samochód czy większy dom? Przecież można tak pięknie wykorzystać dany nam czas...
Nie zrozumcie mnie źle. Wiem, że nie wszyscy mogą sobie na to pozwolić. Wiem, że moje życie jest proste (póki co). Nie chce nikomu nic narzucać. Ale jeśli tylko czujecie, że w Waszym życiu czegoś brakuje, że nie czujecie się spełnieni, to odpuście te nadgodziny, zrezygnujcie z nowego kina domowego zamiast tego spełnijcie swoje marzenie, poświęćcie czas swojemu hobby, spędźcie więcej czasu z rodziną. Kończę z tymi mądrościami bo czuję, że przeginam. Nic nikomu nie narzucam. Róbta co chceta...........
Edit.
Jest już niedzielne przedpołudnie a ja postanowiłem przeczytać co napisałem. Pomimo tego, że kładąc się miałem helikopter w ogniu, a pisząc literki mi się myliły nie jest chyba tak źle ;) Nawet jeśli się powtarzałem :P to nie będę tego zmieniał. Niech będzie śmiesznie. Jednak pisanie pod wpływem alkoholu różnie się może skończyć dlatego w przyszłości będę się starał go unikać.
Bo zapomniałem o czym miałem pisać :) Dosłownie przed momentem miałem w głowie temat kolejnego posta a teraz mam pustkę. Piszę co mi przyjdzie do głowy więc wybaczcie ewentualny chaos. Dodatkowo stan upojenia alkoholowego sprawia, że moje wypowiedzi mogę być niegramatyczne i nielogiczne, dlatego sorry. Może chociaż będzie śmiesznie. Kto wie :P
Jest godzina pierwsza w nocy. Siedzę sam i zastanawiam się co by tu spłodzić. Jak wcześniej pisałem przed momentem miałem super temat, a teraz nie mam nic. Będę więc pisał co przyjdzie mi do głowy.
Zauważyłem pewną zmianę w swoim zachowaniu. Mam nadzieję, że pozytywną. Staram się być odrobinę poważniejszy. Dotychczas odbierany byłem (tak mi się przy najmniej zdaję) jak 16-latek. Nic w tym złego, ale jednak całe życie nie można być dzieckiem. Przy najmniej nie tylko dzieckiem. Zawsze będę miał coś z 16-latka i jestem z tego dumny. Radość i beztroska licealisty jest dla mnie bezcenna. Wiem jednak, że życie wymaga ode mnie czegoś więcej. Nie mogę całe życie być Maciusiem :) Trzeba czegoś więcej....
Dzisiaj zdałem sobie sprawę, że pewien etap mojego życia minął. Wiedziałem o tym od pewnego czasu, ale po raz kolejny utwierdziłem się w swoim przekonaniu. Zaczynam się głębiej zastanawiać nad motywami mojego działania. Potrafię powiedzieć dlaczego podejmuje pewne decyzję. Powoli rozumiem siebie. Podkreślam jednak, że powoli. Trzeba czasu, żeby zrozumieć co nami kieruje. Z dnia na dzień nie jesteśmy w stanie pojąć tego co nas otacza. Ale fakt, że próbuję podnosi mnie na duchu:)
Wiem!!!
Przypomniałem sobie o czym miałem pisać :D
Jednak nie jest ze mną, aż tak źle :)
Biorąc prysznic zacząłem się zastanawiać co ludzie w moim wieku robią w wolnym czasie. Powiedzmy, że chodzi o tych, którzy już pracują. Pominę motywy, które kierowały nimi przy podjęciu decyzji o rozpoczęciu kariery zawodowej. Nie interesuje mnie to. Nie chce się w to zagłębiać. Ale zastanawiam się co takie osoby robią i będą robić w wolnym czasie.
Na początku napiszę, że jestem osobą niepracującą (jeszcze) i cieszę się z obecnego stanu rzeczy. Intryguje mnie jednak jak radzą sobie osoby "czynne zawodowo". Jak wygląda ich życie prywatne. Czy mają czas na realizowanie swoich pasji? Czy takie pasie w ogóle posiadają ? Jeśli brak jest pasji to może chociaż hobby. Jeśli nie ma hobby to może zainteresowania ? Oby coś zostało...
Sam mam mnóstwo czasu na realizację swoich zainteresowań. Staram się go wykorzystać póki mogę. Nie dostałem oczywiście tego czasu w prezencie. Gdyby nie to, że uczelnia płaci mi za to, że się uczę i uprawiam sport, pewnie musiałbym poświęcić mój wolny czas na pracę zarobkową na czym ucierpiałyby moje pragnienia. Nic przecież nie ma za darmo. Skoro już mam ten czas to wykorzystuję go jak najlepiej. Ale co z ludźmi którzy tego czasu nie mają tyle co ja. Czy wykorzystują go "dobrze"? Czy robią to co lubią?
Nie jest tak, że nie wiem jak to jest wracać zmęczony po pracy. To nie tak, że jestem leniem. Jednak, zastanawiam się co młodzi ludzie robią po pracy. Czy jedyne na co ich stać to wyłożenie się przed telewizorem / komputerem i obejrzenie filmu / serialu ? Czy jedynym sposobem na spędzenie weekendu jest wycieczka krajoznawcza do centrum handlowego? Może popadam w skrajności, ale w gruncie rzeczy tak jest łatwiej pokazać mój punkt widzenia.
Co jeśli nasza praca zawodowa nie jest jednocześnie realizacją naszych marzeń, pragnień czy zainteresowań (w większości przypadków tak niestety jest)? Czy staramy się je realizować w życiu prywatnym. Bardzo prawdopodobne, że moja praca nie będzie mieć większego związku z moimi zainteresowaniami. Nigdy jednak nie pozwolę, aby stała się ważniejsza od tego czego ja chcę.
Mam jednak wrażenie, że młodzi ludzie (oczywiście nie wszyscy) w momencie gdy zaczynają zarabiać zapominają o tym co ważne. O tym co najważniejsze. O sobie. O swoich marzeniach. Rezygnują z nich na rzecz pracy. Rozumiem, że sytuacja może zmusić to harówki wymagającej wielu wyrzeczeń. Rozumiem, że są różne sytuacje. Nie chce generalizować. Piszę o tym co widzę na co dzień. Dlaczego brakuje nam sił na realizacje naszych pragnień? Dlaczego odpuszczamy? Przecież każdego z nas stać na coś więcej. Jest tyle wiedzy, którą można zdobyć. Tyle książek, które można przeczytać. Tyle miejsc do odwiedzenia. Tyle muzyki do wysłuchania. Tylu ludzi do poznania. Zamiast tego po powrocie do domu siadamy w fotelu i oglądamy "M jak Miłość" czy inny szmelc....Czy warto harować po to tylko żeby mieć lepszy samochód czy większy dom? Przecież można tak pięknie wykorzystać dany nam czas...
Nie zrozumcie mnie źle. Wiem, że nie wszyscy mogą sobie na to pozwolić. Wiem, że moje życie jest proste (póki co). Nie chce nikomu nic narzucać. Ale jeśli tylko czujecie, że w Waszym życiu czegoś brakuje, że nie czujecie się spełnieni, to odpuście te nadgodziny, zrezygnujcie z nowego kina domowego zamiast tego spełnijcie swoje marzenie, poświęćcie czas swojemu hobby, spędźcie więcej czasu z rodziną. Kończę z tymi mądrościami bo czuję, że przeginam. Nic nikomu nie narzucam. Róbta co chceta...........
Edit.
Jest już niedzielne przedpołudnie a ja postanowiłem przeczytać co napisałem. Pomimo tego, że kładąc się miałem helikopter w ogniu, a pisząc literki mi się myliły nie jest chyba tak źle ;) Nawet jeśli się powtarzałem :P to nie będę tego zmieniał. Niech będzie śmiesznie. Jednak pisanie pod wpływem alkoholu różnie się może skończyć dlatego w przyszłości będę się starał go unikać.
Pierwszy komentarz na tym blogu. Czuje się wyróżniony. Dzieki.
OdpowiedzUsuńDo rzeczy.
Moim zdaniem kazdy wybiera swoją drogę życia sam. Wszyscy dążymy do osiągnięcia własnego szczęścia - jedni uznają że potrzebne im do tego są duże pieniądze, RTV i AGD w pracy oraz szacun współpracowników inni wybierają drogę spełnienia swoich mażeń oraz osiągnięcia wewnętrzenego spokoju poprzez poczucie dobrze przeżytego życia. Ciekawe czy coś takiego w ogóle jest - zawsze chyba pozostanie pytanie czy mogłem zrobić coś więcej ?
Taka mnie myśl naszła więc proszę :D
A ja technicznie zastanawiam się ile czasu zajął Ci ten post :) Bo kawał tekstu do przeczytania.
OdpowiedzUsuńPowiem Brainac tyle, że nie pamiętam ;)
OdpowiedzUsuńGłównie z powodu przeciążenia, spowodowanego zbyt duża ilością alkoholu.
Jednak na trzeźwo, piszę dość szybko i od razu "na czysto", więc nie spędzam godzin nad pisaniem takiego posta. Samo się pisze.
w moim mniemaniu logika to wróg kreatywności, nic się zatem nie przejmuj :) Ponadto widać, że jesteśmy rodziną :) procenty sprawiły tylko, że twoja pisanina nabrała kolorku. Zupełnie, jak u mnie.
OdpowiedzUsuńWolnego czasu zazdroszczę ci jak diabli. Tobie, Kubencjuszowi i wam podobnych rodzyneczków.
Na początku ten post zabrzmiał mi , jak coś z cyklu "Zbawmy świat". Mało zachęcająco. Po przeczytaniu odetchnęłam z ulgą. Ciągle narzekam na to, że pracuję. Fakt. Ale nie zaliczam się do smutnych pracoholików. Wręcz przeciwnie. Uwielbiam moja pracę! To dla mnie niekończące się źródło rozrywki i samorealizacji. Gdyby było inaczej...rzuciłabym tą robotę w cholerę i tyle! :D Znasz mnie. Wszyscy wiedzą, jaka jestem niepraktyczna.
Tylko ten czas...gna, jak sprinter na sterydach. I czasami nawet, gdy się staram brakuje mi go. Od miesiąca planuję weekend w Wiedniu...Tylko, który weekend? Na razie wszystkie zajęte.
TUK